Nowy przekład z literatury rumuńskiej: „Złota dziewczynka z Jassów” Cătălina Mihuleaca

Nowy przeklad z literatury rumunskiej Zlota dziewczynka z Jassow Catalina Mihuleaca

Z okazji przypadającego dzisiaj, 15 lutego, w Rumunii Narodowego Dnia Lektury, wspólnie z Oficyną Literacką Noir sur Blanc przygotowaliśmy dla czytelników i miłośników kultury prezent. Jest to fragment książki pod tytułem Złota dziewczynka z Jassów cenionego rumuńskiego pisarza Cătălina Mihuleaca, która niebawem ukaże się w Polsce w przekładzie Kazimierza Jurczaka. Premiera książki 15 marca 2023 r. Zapraszamy Was do lektury!

Akcja powieści rozgrywa się na dwóch pozornie rozbieżnych planach. Pierwszy, zlokalizowany w międzywojennej Rumunii, to historia rodziny Oxenbergów, w którą wplecione są fakty znane z dokumentów i tajnych archiwów oraz wyrażone bez ogródek opinie na temat życia społeczno-politycznego i międzyetnicznych napięć tamtego okresu. Życia, którego dni są już policzone i nieuchronnie zmierzają do koszmaru czerwcowego dnia w Jassach. Drugi plan jest zbudowany wokół żydowskiej rodziny mieszkającej w Ameryce na przełomie XX i XXI wieku. Bernsteinowie prowadzą dobrze prosperującą firmę specjalizującą się w handlu używanymi rzeczami. Żyją, jakby nie mieli przeszłości, kierują się jedynie pragmatyzm naszych czasów, w których wszystko – od ubrań po idee, a nawet nostalgię – jest „z drugiej ręki”. Dora i Suzy, dwie kobiety o wyjątkowych osobowościach połączą te dwa plany, a klucz do ich historii czytelnik znajdzie na końcu opowieści, której siłą jest utrzymywanie niestabilnej równowagi między burleską a powagą.

Najlepszą powieść europejska 2020 roku wg magazynu literackiego „Transfuge”.

Cătălin Mihuleac – rumuński prozaik i dramaturg urodzony w 1960 r. w Jassach. Do upadku reżimu komunistycznego pracował jako geolog, później rozpoczął karierę dziennikarską i literacką. Jego książki łączą fikcję literacką z faktami historycznymi, sardoniczny humor z tragizmem, dzięki czemu czytelnicy poznają krytyczny stosunek autora do zjawisk społecznych i politycznych, jednocześnie dobrze się bawiąc.

ZŁOTA DZIEWCZYNKA Z JASSÓW
Tytuł oryginału: America de peste pogrom
Przekład z języka rumuńskiego: Kazimierz Jurczak
Premiera: 15.03.2023 r., Oficyna Literacka Noir sur Blanc

„[...] Różnica czasu powoduje, że kobieta inaczej odczuwa swoje 33 lata. Inaczej ciążą one w Rumunii, a inaczej w Ameryce.

W moim kraju, jeżeli jesteś samotną kobietą po trzydziestce, to wszyscy widzą twoje miejsce na parkingu w części przeznaczonej dla osób niepełnosprawnych. Niezamężna, bezdzietna, pozbawiona przywileju słuchania wciąż tego samego głosu, który ci powie „dzień dobry” i „przepraszam”, niemająca nikogo, komu mogłaby się odwdzięczyć słodkim albo kwaśnym całusem za naprawienie cieknącej rury w łazience. Albo za wymianę uszczelki w baterii kuchennej.

Nie, to nie są fantazje erotyczne z hydraulikiem. Ty potrzebujesz hydraulika z wkładką duchową. Na brak okazji nie możesz narzekać, ale odeszła cię już ochota dzielenia przepoconej pościeli z nocnymi pasażerami na gapę. Masz dość porannych odwiedzin w aptece, kupowania tabletki dzień po i czegoś skutecznego na grzybicę pochwy. Szukasz i tracisz już nadzieję, że znajdziesz. Idziesz naprzód po omacku.

W Stanach mam dla siebie zupełnie czyste płótno, na którym namaluję, co zechcę. Znają tu Polaków, Francuzów, Meksykanów. Każda nacja ma tu swoją markę. Rumuni nie mają, bo temat jest świeży. W Ameryce mam zaledwie 33 lata i ważny atut: nie wlokę za sobą żadnego ciężkiego bagażu, rozwodów, odwyków, prób samobójczych. Ani dzieci, od których powinnam była zacząć. Nawet 30 kilo ponad normę nie mam. Mam przeszłość, jak wszyscy, ale zbyt banalną, by mogła zainteresować FBI czy CIA. Na swój sposób jestem dobrą partią. Na ich sposób też.

Nie zostałabym żoną Bena i synową Dory bez tych trzech próbnych miesięcy, nie eksportując do Rumunii towaru firmy Bernstein Vintage Ltd. i nie ucząc się skomplikowanej materii ich biznesu, który jedynie wydaje się prosty. Biznes wielowiekowy, który potrwa do końca świata i jeden dzień dłużej.

Handluje się używaną odzieżą dwojakiego rodzaju. Są ubrania mające własną story, ubrania vintage dla dotkniętych kryzysem tożsamości oraz ubrania z gatunku I’m sorry dla cierpiących na brak pieniędzy.

W moją pierwszą amerykańską noc czułam, że się duszę. Dławił mnie bunt. Tylko po to zrobiłam taki szmat drogi przez ocean? Dla czegoś takiego nie przeszłabym nawet przez bajoro, jakim był Milcov. Co ja robię? Wracam do czasów, gdy sprzedawałam szmaty w akademiku?

Pracuję cały boży dzień w hali, gdzie się sortuje ubrania, razem z dziewczynami z Gwatemali. Cztery grupy, które nie przystają ani na chwilę. Elisa jest najstarsza stażem, pracuje w firmie od 10 lat. 50 tygodni w roku razy 5 dni razy 10 godzin pracy na stojąco. Ma przed sobą 20 kartonowych pudeł dla każdej kategorii ropa usada, ciuchów darowanych przez gringos. Trykoty są czterech rodzajów: z długim i z krótkim rękawem, pierwszej i drugiej jakości. Dwa gatunki dżinsów, ubranka dziecięce, prześcieradła, ręczniki. Itd. Dużo.

Oczy są dla Elisy dodatkiem. Wystarczą palce, które mówią, czy z worka wyjmuje trykot, czy sukienkę, z gatunku premium czy drugiego sortu. Szuka dziur i plam po sosie. Sosy niszczą ubrania. Sosy niszczą świat.

Do oddzielnego pudła wkłada ubrania w rozmiarze XXXL. Ubrania de gordo dla tłuściochów. To pudło zapełnia się kilka razy w ciągu dnia, częściej niż inne. Ludzie wciąż puchną. Ktoś ich nadmuchuje z pomocą frytek i hamburgerów. Mając za plecami 20 kartonowych pudeł z odzieżą, Elisa może sporządzić rzetelny raport o stanie zdrowia narodu. Ameryka jest coraz bardziej pękata. Ona o tym wie, czuje to pod palcami. Nie musi słuchać wiadomości, nie musi czytać gazet, nie musi odwiedzać szpitali. Zaciska palce. Dla niej szpital jest czymś gorszym niż kostnica.

Do przerwy obiadowej o 13.00 jeszcze daleko. Do tego czasu dziewczynom nie wolno niczego przełknąć. Ubrania i jedzenie nie tworzą dobrego sąsiedztwa. Ale one nie frajerki, jedzą po kryjomu. Czekają, aż Gladys, szefowa, odejdzie na bok. Biorą do ręki trykot, oglądają go z udawaną uwagą i zasłonięte, pogryzają jabłko. Potem łyk pepsi. Czasami puszka napoju leży zapomniana w kartonie z trykotami i podczas pakowania wylewa się on z niej, mocząc 30 kilogramów towaru. Winowajczyni wylatuje z pracy. Płacze, przyrzeka, że nigdy więcej, błaga. Gladys jest niewzruszona. Na odchodnym dziewczyna kopie z całych sił puszkę pepsi, a reszta w pełni się z nią zgadza. Szkodliwy napój, prawdziwe nieszczęście galaktyczne.

Co 20 minut pojawiają się chłopcy pchający przed sobą kontenery z drewna i metalowej siatki. Można by pomyśleć, że są na ściernisku, zbierają skoszone ciuchy. Kontenery wypełniają się kartonami. Przychodzi czas na trzech operatorów wózków widłowych. Spichlerz się zapełnia, zapowiadając urodzajny rok.

Moje zadanie polega na wybraniu towaru do Rumunii. Mam zdecydować, co się sprzeda, a co nie. Mam przewidzieć, w jakim kierunku zmierza mój kraj pod względem odzieżowym, wczuć się w gusta rodaków, ustalić, czego chcą dzisiaj, i odgadnąć, czego będą potrzebowali jutro, uwzględniając to, czego pragnęli wczoraj. Mam spełnić oczekiwania kraju, nawet te, o których on jeszcze nie wie.

Klasyczny klient oczekuje ubrań najlepszego sortu w niskich cenach. Ostatecznie może przystać na drugi gatunek, ale jedynie za cenę najniższą. Mój kraj jest biedny. Podobnie jak wszystkie inne, gdzie ten biznes kwitnie. Gwatemala i Rumunia, miejsca, gdzie populacja jeszcze nie utyła. W Ameryce Południowej obuwie rozmiaru 46 nadaje się co najwyżej na wystawę sklepową reklamującą tanie ciuchy. Ma być widoczne z daleka i przyciągać uwagę. Odzież w dużych rozmiarach ma wzięcie jedynie w okolicach karnawału Santa Maria de Guadalupe. I to nie w każdy dzień karnawału.

Muszę wykonywać ruchy szachisty. Jeśli Ameryka kaszle, reszta świata łapie grypę. Wkrótce z którejś ze stacji orbitalnych będzie można dostrzec, jak Terra wydłuża pasek o jeszcze jedną dziurkę. Hamburger i frytki już to ogłaszają z wysokiej trybuny, pod przysięgą.”


Przekład z języka rumuńskiego: Kazimierz Jurczak